Klatka
autor: Michael J. Bertrand
Klatka
Pewnego dnia rozmawiałem z Tygrysem w klatce.
- Czy nie chciałbyś być wolny? - spytałem.
- Ależ ja jestem wolny. Jestem zupełnie wolny! - odpowiedział mi Tygrys. - Zobacz, mogę chodzić z prawa na lewo albo...z lewa na prawo. Mogę się przewrócić na bok albo położyć łapy na pysku. Mogę skakać w górę i w dół, mogę nawet skakać w przód i w tył. Możliwości są nieskończone! Mam całkowitą wolność!
- Ale przecież trenerzy każą ci wychodzić na arenę i robić różne sztuczki. Musisz ćwiczyć z nimi wiele godzin dziennie, prawda? - spytałem.
- No cóż, tak... - odparł Tygrys.
- I przecież przez połowę dnia musisz robić to, co ci każą i wcale nie jesteś wolny. Czy nie chciałbyś robić czegoś innego?
- Tak, to prawda, że połowę czasu spędzam na robieniu tego, co mi każą i w związku z tym nie mam żadnej wolności. Ale, drugą połowę czasu pozwalają mi spędzać w mojej klatce, w której jestem wolny. Poza tym, w poniedziałki i wtorki nie ma pokazów i mogę zostawać w mojej klatce cały dzień! Mogę tutaj robić cokolwiek zechcę!
- Ale przecież jesteś w klatce. Jesteś zamknięty. Czy to nie ogranicza twojej wolności? - spytałem.
- A czemu by miało? - odpowiedział zdziwiony Tygrys.
- No, powiedzmy, że chcesz pobiec aż do tamtej ściany, tam gdzie są słonie. Nie możesz tego zrobić, prawda? - powiedziałem.
- Jasne, że mogę. - stwierdził Tygrys - ale czemu miałbym chcieć?
- Bo jesteś Tygrysem! Łowcą! Dzikim zwierzęciem!!!
- Zdecydowanie nie jestem! - oburzył się Tygrys.
- Nie jesteś kim? Tygrysem? - zapytałem.
- No nie. To byłoby głupie. Jestem, biorąc pod uwagę naukę i biologię, Tygrysem. Każdy głupiec to wie! - powiedział Tygrys.
- No to dlaczego nie chcesz biegać na wolności, polować na zwierzynę i odczuwać promienie słońca na swojej sierści? - spytałem.
- Nie zaprzeczę, że czasem mam ochotę robić...te rzeczy.
- To dlaczego im zaprzeczasz?
- Chodzi mi o to, że nie jestem DZIKIM zwierzęciem - powiedział Tygrys. - Jestem zupełnie inny niż te dzikusy biegające po dżungli. Jestem zwierzęciem udomowionym.
- Ach, rozumiem - odpowiedziałem. - A co czyni cię lepszym niż one?
- Wszystko! - odkrzyknął Tygrys. - W przeciwieństwie do nich, nie jestem sługą moich instynktów. Mógłbym chcieć biegać i skakać cały dzień, ale nie chcę. To właśnie znaczy „udomowienie"!
- Możliwość nie robienia tego, co naprawdę chcesz robić? - zapytałem.
- Dokładnie tak! - odrzekł Tygrys. - I to nie jest tak, że nie ma żadnych nagród. Tutaj, w mojej klatce, jest mi ciepło i czuję się bezpiecznie. Dostaję jedzenie, wodę i świeżą słomę każdego dnia. Gdybym był poza moją klatką, skąd brałbym jedzenie, wodę i słomę?
- Musiałbyś znaleźć je sam - odparłem.
- Znaleźć je gdzie? Nie brzmi to zbyt dobrze. Gdyby nie moi opiekunowie, byłbym głodny, spragniony i zmarznięty. Czemu miałbym chcieć to wszystko zostawiać? A poza tym - dodał Tygrys przysuwając się do krat - widziałem co się dzieje, gdy nie jest się udomowionym.
- Naprawdę? - spytałem. - A co się wtedy dzieje?
- Cóż - powiedział Tygrys rozglądając się na lewo i prawo - Jeśli jesteś choć odrobinę Niegrzeczny, strzelają blisko ciebie z bicza abyś się przestraszył hałasu. To najczęściej wystarcza, uwierz mi! Powoduje, że natychmiast chce mi się wracać do pracy. Nie żebym był kiedykolwiek Niegrzeczny. - dodał. - A jeśli jesteś naprawdę Zły, na przykład warczysz na bicz - przysunął się jeszcze bliżej mnie - jeśli jesteś aż TAK zły, to nie tylko strzelają z bicza, ale cię nim BIJĄ. Nie żeby mi się to kiedykolwiek zdarzyło, rzecz jasna - szybko dodał. - Ale widziałem coś takiego. Bicz pozostawia wielką czerwoną szramę, która boli i boli.
- To okropne! - wykrzyknąłem.
- Wcale nie! - zaprzeczył Tygrys. - Bardzo dobrze przeciwdziała atakowaniu bata. Bat mówi nam co robić i uczy nas rozróżniać dobro od zła. Gdybyś nie robił nic złego, nikt by cię nie uderzył. To przecież jasne. Jeśli z tym walczysz, zasługujesz by cierpieć! Musisz zapłacić za to, co zrobiłeś. Wszyscy to wiedzą.
- Jeśli wszyscy to wiedzą, to powiedz mi dlaczego niektóre tygrysy nadal muszą być bite? - spytałem.
- A kogo to obchodzi - odparł. - One chyba po prostu są Złymi Tygrysami. Kto wie dlaczego robią to, co robią.
- No tak.
- O czym to ja mówiłem... a tak. - Tygrys przysunął się jeszcze bliżej, tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry, jedynie kraty były między nami. Czułem gorąco bijące od jego wielkiego ciała. Niemal szeptem kontynuował - Słyszałem, że jeśli się jest naprawdę BARDZO złym, rozumiesz, NAPRAWDĘ złym...tak, że wiesz...UGRYZIESZ opiekuna...przychodzą ludzie i mierzą w ciebie z metalowej rury, rozlega się huk i nagle z twojego ciała wystaje małe czerwone piórko...I zasypiasz...i nigdy się nie budzisz...NIGDY!
- Mój Boże... - powiedziałem.
- Wiem, to jest niesamowite - odparł Tygrys. W jego cichym głosie pobrzmiewał strach, ale jego oczy błyszczały z ciekawości. Wtedy nagle odwrócił się i poszedł w przeciwny róg klatki. - Mimo wszystko, to jest potrzebne, aby chronić Opiekunów. Nie ma Opiekunów, nie ma jedzenia, prawda?
- Chyba tak. - odpowiedziałem po namyśle. Po chwili wstałem z siana, na którym siedziałem i otrzepałem spodnie. - Cóż Tygrysie, zdecydowałem już co zrobię.
- Zrobisz? Masz zamiar coś zrobić? - powiedział Tygrys, lekko przestraszony.
- Zdecydowanie mam taki zamiar. Otworzę twoją klatkę.
- CO ZROBISZ? - Tygrys zawył w panice.
- Nie bój się, to nie będzie bolało. - odrzekłem. Podszedłem do końca klatki, obejrzałem zamek i otworzyłem drzwi na oścież.
Tygrys był zdumiony. - Jak ty to zrobiłeś?
Wzruszyłem ramionami. - To jest bardzo proste, jeśli już się wie jak to zrobić. Teraz możesz wyjść z klatki kiedy tylko zechcesz!
Tygrys wyglądał przez chwilę przez otwarte drzwi klatki, po czym się cofnął. - Czy dasz mi kawał mięsa, jeśli wyjdę na zewnątrz?
- Nie. - odparłem.
- Pogłaszczesz mnie po głowie i powiesz jakim jestem dobrym Tygrysem?
- Na Boga, nie!
- Czy tam... - zaczął i głośno przełknął ślinę. - czy tam będzie s-s-samica w rui...jeśli wyjdę? - spytał, w końcu odważywszy się na dłuższe spojrzenie przez otwarte drzwi.
- Prawdopodobnie nie - odparłem.
Tygrys prychnął i zdegustowany całkowicie odwrócił się od drzwi. - W takim razie nie widzę powodu, dla którego miałbym chcieć wyjść. - powiedział z goryczą.
- Bo byłbyś wolny! Mógłbyś robić co tylko zechcesz!
- Ależ ja robię co chcę tutaj! - zawarczał Tygrys. - Jestem tu bezpieczny, jest ciepło i czysto, i jestem szczęśliwy. A tam... kto wie co tam mnie czeka? Jeśli wolność oznacza nigdy nie wiedzieć co się z tobą stanie, nie chcę tak żyć! A teraz idź sobie! - zawarczał na mnie - nie chcę cię więcej widzieć.
- Proszę bardzo - westchnąłem. - Ja mogę jedynie otworzyć drzwi, nie mogę cię zmusić być przez nie przeszedł.
- A żebyś wiedział. Możesz już sobie iść. - odparł.
Wzruszyłem ramionami i obróciłem się by odejść.
- Poczekaj! - zawołał Tygrys.
- Tak?
- Zanim pójdziesz... - powiedział Tygrys patrząc na otwarte drzwi.
- Tak? - spytałem z nadzieją.
- Zamknij te przeklęte drzwi. Dziwnie się czuję. - rzekł Tygrys odwracając się pyskiem w drugą stronę klatki.
- Jak chcesz - odparłem po raz kolejny wzdychając. Ociągając się pchnąłem drzwi, a zamek zaskoczył z głośnym szczękiem. Tygrys wyraźnie się rozluźnił.
Obróciłem się ponownie, i tym razem Tygrys mnie już nie zatrzymywał. - Głupi śmierdzący człowiek i jego głupie śmierdzące drzwi. - mruczał pod nosem gdy odchodziłem.
To nie moje drzwi, a jego! - pomyślałem i poszedłem sobie. Ja je tylko mu otworzyłem.
Rzuciłem ostatnie spojrzenie na wielkiego Tygrysa w swojej klatce. Nadal siedział tyłem do wyjścia. Ale jednym okiem patrzył ponad barkiem...patrzył na bezpiecznie zamknięte drzwi od jego klatki.
Michael J. Bertrand
SilverCube s.c.
Komentarze (1)
Zaloguj się, aby dodać komentarz